Styczeń,
to miesiąc, który w kulturze zachodniej
otwiera nowy rozdział...
rozpoczyna kolejny rok w życiu człowieka na Ziemi.
Przynosi nowe postanowienia,
mnóstwo nowych pytań, konfliktów, zjawisk, chorób...
a przede wszystkim
N A D Z I E J Ę
U nas,
styczeń wypełniły bardzo prozaiczne i przyziemne czynności.
Ozdoby świąteczne,
starannie wyczyszczone i zapakowane powędrowały na strych.
Adieu, zobaczymy się za rok!!!!
Obowiązki i sprawy życia codziennego
pozwoliły "strząsnąć resztki świątecznego pyłu".
Powrócił dobrze nam znany rytm dnia,
który zresztą lubimy.
Prawdą jest, że utarte przyzwyczajenia wywołują przyjemne,
i tak pożądane dziś,
poczucie bezpieczeństwa.
Również dom wymagał poświątecznego uporządkowania.
Zostawiłam lampki i świece, by ich delikatne światło
otulało kąty Tomaszowej Chaty
w te ponure zimowe wieczory.
Z szafy wyciągnęłam dekoracyjne dodatki,
które miały nieco odświeżyć rodzinną przestrzeń.
Niewielkie zmiany w domowym wnętrzu
i od razu człowiekowi raźniej na sercu.
Przyznaję, modyfikacje są niewielkie:
tu wymiana poszewki na poduszkę,
tam wazon ze świeżymi tulipanami
i przestawiona doniczka z zielonością
albo mała figurka w towarzystwie świeczek
na stole.
Właściwie, sama nie wiem kiedy,
w otoczeniu pojawiły się akcenty antycznej Grecji czy Rzymu.
Tak więc w jadalni można wdać się
w filozoficzną dysputę z Sokratesem...
przy świecach :))
Komodę zajął atletyczny dyskobolista oraz rysunek urodziwego Dawida.
A pod szklaną kopułą ukrył się stary grecki mędrzec.
Przyznacie,
że jak na okres pandemii mamy sporo gości u siebie :))
Dodatki bardzo interesujące. Pięknie zmieniły zakamarki domu. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuń